SZYBKIE LINKI:

"Zawsze lubiłem jak coś się działo" - wywiad z Jerzym Krukowskim

Użyj klawiszy ← → by przeglądać treści

22.11.2013

Wielokrotny medalista Mistrzostw Polski we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego. Jeździec, trener, zawodnik Klubu Jeździeckiego Rakowiec - Kwidzyn. W tym roku, jako jedyny polski zawodnik WKKW, zdobył kwalifikacje na przyszłoroczne Mistrzostwa Świata we Francji. Autor licznych publikacji o tematyce jeździeckiej.

KAMILA GÓRECKA: JAK ZACZĘŁA SIĘ TWOJA PRZYGODA Z KOŃMI? I DLACZEGO AKURAT KONIE?

JERZY KRUKOWSKI: Moje pierwsze kontakty z końmi to wakacje u stryja ojca, ułana, który miał konie, woził mnie i braci bryczką. Za każdym razem, gdy ktoś mnie o to pyta, przypomina mi się scena jak stryjek kazał nam stawać pod drzewem na środku podwórza i wypuszczał konie, które wokół nas biegały. Z jeździectwem nie miało to wtedy nic wspólnego, ale już wtedy konie mnie zachwyciły. Stąd może, kiedy z bratem Jackiem, zobaczyliśmy transmisję z Igrzysk Olimpijskich, na których startowało trzech kwidzyniaków Józef Zagor, Wiesław Hartman i Jacek Daniluk, zapragnęliśmy spróbować jeździectwa, a Kwidzyn - nasze miasto, dawało taką możliwość.

K.G. DLACZEGO WYBRAŁEŚ WKKW?

J.K.: Zawsze lubiłem jak coś się działo. Lubię tzw. adrenalinę, wyzwania, ale również harmonię i współpracę z koniem, a to właśnie daje w pełni wkkw. Od początku ciągnęło mnie do przeszkód krosowych. Kiedy zobaczyłem hyrdy, podskoki, zeskoki, rowy etc. wiedziałem , że to jest to. Pani Trener, Helena Zagor chciała ze mnie zrobić ujeżdżeniowca, uważała, że się do tego nadaję, ale szybko zorientowała się, że nic z tego. Zostawiła mnie kiedyś na chwilę na czworoboku i wracając zobaczyła jak klęczę kolanami na siodle, żeby widzieć, jak za wysokim żywopłotem chłopacy skaczą w tym czasie przeszkody krosowe. W Kwidzynie jeździliśmy wszystkie dyscypliny, to była dobra szkoła, jakiej teraz brakuje. Wszechstronne wyszkolenie pozwoliło nam się ukierunkować w tym, co nam najbardziej pasowało.

K.G. Z PEWNOŚCIĄ BYŁO I JEST WIELE KONI WAŻNYCH W TWOIM ŻYCIU, ALE CZY BYŁ , BĄDŹ JEST TEN JEDEN SZCZEGÓLNY, WYJĄTKOWY?

J.K. Jeżdżę konno od ponad 33 lat i takich koni było w mojej karierze kilka. Główną rolę odgrywają u mnie klacze. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale kiedy wybieram konia, najczęściej jest to klacz. Arina była na pewno takim koniem, z nią wyjechałem za granicę i zdobywałem nowe doświadczenia, Donna Sara była wyjątkowa, kapryśna, ale wrażliwa zarazem, dała mi wcześniejsze medale MP. Dla mnie była koniem wybitnym, niestety nie zdążyłem wykorzystać jej potencjału, odeszła z powodu kolki. Teraz są Apokalipsa M i Elstera M, które dostarczają mi wielu pozytywnych emocji i dają nadzieję na dobre wyniki w przyszłości. Każdy koń, którego doprowadzam do wysokiego sportu jest dla mnie wyjątkowy, ponieważ więź, która powstaje podczas szkolenia takiego konia jest szczególna. Kiedy przeszkody są już duże, a zadania naprawdę trudne, czuję jak konie ze mną współpracują i dają z siebie naprawdę wszystko. Jest to wspaniałe uczucie.

K.G. BYCIE ZAWODNIKIEM I TRENEREM W JEŹDZIECTWIE TO PRACA 24 GODZ NA DOBĘ. CZY ZNAJDUJESZ CZAS NA INNE ZAJĘCIA?

J.K. Często słucham muzyki, podczas pracy z końmi, w drodze na treningi, a na zupełnie odmienne zajęcia rzadko mam czas. Ostatnio obiecałem rodzinie, że przynajmniej raz w roku gdzieś wyjedziemy, nie na zawody, ale odpocząć. Poza tym do swoich przygotowań do zawodów, zamierzam dołączyć specjalistyczne zajęcia i ćwiczenia ogólnorozwojowe ułożone pod potrzeby jeźdźca.

K.G. ZAWODNICY, KTÓRYCH TRENUJESZ MÓWIĄ O TOBIE W SAMYCH SUPERLATYWACH. WIEDZA, UMIEJĘTNOŚCI, TALENT, CZY CIĘŻKA PRACA SPOWODOWAŁY, ŻE JESTEŚ MISTRZEM POLSKI WKKW?

J.K. To bardzo miło, że moja praca jest doceniana. Myślę, że wszystko, co wymieniłaś decyduje o wynikach. Bez pracy nie ma umiejętności, a umiejętności bez wiedzy. Mówi się, że 10% to talent, a reszta to sumienna praca. I chyba tak jest, praca nie tylko nad koniem, ale i nad sobą. Przy tym moja praca jest moją pasją, lubię trenować ludzi, ale duszą i sercem jestem przede wszystkim zawodnikiem.

K.G. DOŚĆ DŁUGO TRENOWAŁEŚ U NASZYCH ZACHODNICH SĄSIADÓW. WSZYSCY WIEMY, ŻE ZOSTAJEMY ZA NIMI SPORO W TYLE, CZEGO BRAKUJE U NAS W POLSCE? KONI, TRENERÓW, OŚRODKÓW, MOŻE WŁAŚCIWEGO SYSTEMU SZKOLENIA?

J.K. Na pewno brakuje właściwego systemu szkolenia, a w związku z tym i trenerów. Jak wcześniej wspomniałem, w Kwidzynie jeźdźcy przechodzili wszechstronne wyszkolenie, dostawali solidne podstawy jeździeckie. Dzisiaj często podchodzi się do jeździectwa na skróty. Głównie w szkoleniu nagina się konia do braku umiejętności i sprawności jeźdźca, a powinno być odwrotnie. Z jednej strony jeźdźcy chcą pogłębiać swoją wiedzę na temat koni, a z drugiej chcą wszystkiego za szybko i z za małym wkładem własnej pracy. Powstają coraz lepsze ośrodki jeździeckie, nie rzadko nieustępujące tym zachodnim, a i konie uważam, że mamy w Polsce dobre, w szczególności do wkkw. Moim zdaniem jesteśmy za bardzo zakompleksieni i ślepo staramy się zachód kopiować nie analizując wystarczająco tego, co robimy, a nie wszystko jest tam idealne i nie wszystko zostało powiedziane. Musimy być otwarci i umieć dostosować się do naszych realiów i je poprawiać. Co nie znaczy, że nie należy ich obserwować, analizować i czerpać dla siebie pozytywnych wzorców

K.G. CZY TWOJA RODZINA JEŹDZI KONNO?

J.K. Mój młodszy brat przez wiele lat startował zawodowo w wkkw, był nawet uczestnikiem Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992r, obecnie już tylko sporadycznie startuje. Głównie zajmuje się swoim interesem, ale związanym z branżą jeździecką. Jeździ mój najstarszy syn Philipp, który mieszka w Niemczech i złapał bakcyla wkkw, obecnie na poziomie 1 gwiazdki. Rekreacyjnie córka Asia. Pierwsze kroki w jeździectwie stawia córka Róża i mam nadzieję, że w jej ślady pójdzie młodszy brat Jędrek. Żona Justyna pracuje ze mną.

K.G. NA KIM ZAWSZE MOŻESZ POLEGAĆ? KTO CI DAJE WSPARCIE W CODZIENNEJ PRACY?

J.K. Mam wielu przyjaciół i dobrych znajomych, którzy nigdy nie zawiedli mnie w potrzebie. Mam również berajtrów i kiedy przyjeżdżają, pomagają mi również moi uczniowie. Na co dzień jest jednak głównie moja żona Justyna, mój najlepszy luzak, opiekun koni, kierownik stajni, właściwie zajmuje się większością moich spraw. Dzięki jej wyborowi pracy ze mną, możemy być razem, spędzać ze sobą czas. Inaczej przy trybie życia, jaki prowadzę, treningach, wyjazdach na zawody, szkoleniu ludzi, nie było by nam łatwo.

K.G. OSTATNIO ZROBIŁO SIĘ GŁOŚNO O NOWYM WĘDZIDLE ,,JK SYSTEM".DLACZEGO JEST ONO WYJĄTKOWE?

J.K. Jest to moja odpowiedź na ,pro-końskie" podejście do jeździectwa. Powstało w wyniku moich doświadczeń jeździeckich i trenerskich, a motorem do szukania rozwiązania najbardziej przyjaznego dla końskiego pyska, była moja klacz Apokalipsa M, którą dostałem z problemem permanentnego wyrzucania języka. Pomógł mi w tym również dr. Krzysztof Skorupski, behawiorysta, autor książki ,,Psychologia treningu koni", który dzieląc się ze mną swoją wiedzą naukową, dał mi zielone światło na innowacyjne myślenie o pracy z koniem, którego produktem jest właśnie to wędzidło. Wędzidło jest skórzane, trójczłonowe.Dzięki swojej elastyczności anatomicznie układa się w końskim pysku, niezależnie od jego kształtu (a każdy koń ma przecież inny kształt pyska). Do tej pory żadne metalowe wędzidło nie było w stanie temu sprostać, choć niektóre nazywane są anatomicznymi. Metalowe wędzidła ciągle są przetwarzane, nierzadko w skomplikowany, wymyślny sposób, na każdy problem inny kształt; dopisuje się do tego najprzeróżniejsze teorie, niestety naukowo niepoparte i w praktyce też wiele pozostawiające do życzenia. Plastik, jako materiał do końskiego pyska, też jest twardy i niczego specjalnie nie zmienia. Guma jest trochę miększa, ale ma ograniczone możliwości dopasowywania się. Skóra, z której zrobione jest JK System, pod wpływem śliny robi się jeszcze bardziej miękka i elastyczna, co daje koniom komfort, nie boją się na tym wędzidle oprzeć. Przy komforcie w pysku konie przestają się skupiać na obronie przed kontaktem i skupiają się bardziej na poleceniach jeźdźca. Ja na tym wędzidle wygrałem Mistrzostwa Polski, jeżdżę na temperamentnych koniach i często w niemałym tempie. Jeżdżą na nim moi uczniowie i proponuję je każdemu, kto ze mną trenuje. Wprowadziłem je również, z pozytywnymi skutkami, do Zakładu Treningowego dla młodych koni, który prowadziłem, jako konsultant szkoleniowy, w Starogardzie Gdańskim. Oczywiście żadne wędzidło nie załatwi problemu tzw. złej ręki (twardej, nieczującej, ciągnącej), ale ostrzejsze będzie ją tylko wzmacniać. Problemy z pyskiem tworzą jeźdźcy, a nie konie. Trudności z kontaktem, tego, dlaczego koń nie chce przyjąć kiełzna, należy szukać w sobie i błędach w szkoleniu konia. Zaletą tego wędzidła jest to, że pozwala jeźdźcowi, o ile chce być świadomy tego, co robi, dostrzec swoje błędy lub braki oraz szczególną zaletą jest to, że chroni pysk podczas różnych sytuacji np. nieudanego skoku, gdzie koń ratując się „nadziewa" na wędzidło - tu nie czuje bólu, a podstawą poprawy techniki skoku jest min. prowadzenie konia bez bodźców bólowych w pysku. Koń, który boi się o pysk koncentruje się na sposobach unikania bólu, a nie na oddawanym skoku. Wędzidło to nie maskuje problemów. Jeśli jeździec na tym wędzidle nie radzi sobie podczas treningu z koniem, to jest to sygnał, że działanie jeźdźca jest nieprawidłowe a koń czegoś nie rozumie. Wtedy należy poszukać przyczyny i innego sposobu na konia, innego rozwiązania, a nie ostrzejszego kiełzna, czy wypięcia, które ten problem zamaskuje. Dzięki JK System, jako trener, mogę od razu wyłapać błędy i zapobiec zapętleniu się sytuacji, która frustruje jeźdźca, a konia wprowadza w konsternacje, co znacznie wydłuża proces szkolenia. Poza tym zaobserwowałem, że jeździec wiedząc o tym, że prowadzenie konia na tym wędzidle obnaża jego błędy przede mną, zaczyna się starać i myśleć nad tym, co robi, wczuwać się w konia, a nie szukać wytłumaczeń, że koń trudny, twardy w pysku, a może zęby etc. I to działa. Jeźdźcy uczą się czucia szybciej. Często zakładanie ostrzejszego kiełzna, patentów, wypięć itp. jest rozwiązaniem dającym jeźdźcowi lepsze odczucia na moment, ale w konsekwencji nie rozwiązuje istoty problemu i nagle jeździec budzi się z odczuciem, że nie może w swojej pracy z koniem pójść dalej lub nawet następuje regres. W pracy z koniem trzeba nauczyć się czuć, konsekwentnie wypracowywać porozumienie i świadomie panować nad tym, co się robi. Mam nadzieję, że moje wędzidło pobudzi tę świadomość.

K.G. JAKIE SĄ TWOJE PLANY STARTOWE W NADCHODZĄCYM SEZONIE.

J.K. Zdobyłem z Apokalipsą M kwalifikacje na przyszłoroczne Mistrzostwa Świata, zamierzam się do nich solidnie przygotować, a więc czekają mnie liczne starty zagraniczne. Chciałbym wprowadzić na poziom 3 gwiazdek drugą klacz Elsterę M, tak, żeby szykując się do kolejnych dużych startów mieć wybór. Będę bronił tytułu Mistrza Polski i wprowadzał do wkkw młode konie, tak więc sezon zapowiada się ciekawie i pracowicie.

DZIĘKUJĘ SERDECZNIE ZA ROZMOWĘ, NIEPOZOSTAJE MI ZATEM NIC INNEGO JAK TRZYMAĆ KCIUKI ZA KOLEJNE STARTY I ŻYCZYĆ JESZCZE WIĘKSZYCH SUKCESÓW !

 

Pytania i wywiad: Kamila Górecka (Polska Agencja Promocji Jeździectwa)

Na zdjęciu: Jerzy Kurowski (Fot. Magdalena Gill)