SZYBKIE LINKI:

Hubertusów nadszedł czas

Użyj klawiszy ← → by przeglądać treści

16.10.2013

Dla wielu jeźdźców synonimem jesieni jest Hubertus, czyli bieg za lisem. To także znak, że czas przenieść się z otwartych hipodromów na halę…

Czy wiecie skąd wzięła się ta tradycja?

Otóż potocznie przyjęta nazwa „Hubertus”, pochodzi od imienia patrona myśliwych, leśników i jeźdźców – Świętego Huberta, którego wspomnienie liturgiczne w Kościele katolickim obchodzone jest 3 listopada. W Polsce kult św. Huberta, sięga XVIII wieku. Początkowo święto obchodzono bardzo hucznie, organizując wielkie polowania i biegi myśliwskie.

Dzisiejsze Hubertusy nie mają nic wspólnego z polowaniem, a „lis” to po prostu kawałek futerka. Pogonie za „lisem” przybierają różne formy. Najbardziej popularna jest gonitwa za jeźdźcem, który ma do ramienia przyczepioną lisią kitę. Jego zadaniem jest tak sprytnie uciekać, aby jak najdłużej nie pozwolić się złapać. Kto dogoni „lisa” i zerwie kitę zostaje „Królem Polowania” i tym samym otrzymuje przywilej uciekającego jeźdźca na kolejnej gonitwie, która odbędzie się za rok.

W trosce o zdrowie koni (szalone gonitwy za lisem niestety często okupione są kontuzjami) coraz częściej organizowane są Hubertusy z „lisem szukanym”. Na wyznaczonym terenie ukryty zostaje wcześniej lis, a zadaniem jeźdźców jest odnalezienie go. Ten, kto pierwszy znajdzie lisa, zostaje zwycięzcą.

Dawniej polowanie hubertowskie kończyła biesiada myśliwych przy ognisku, bigosie i nalewce. Tą tradycje również podtrzymuje się po dziś dzień. Wspólne ognisko jest okazją do rozmów i spotkania się braci jeździeckiej.

Jak mówią jeźdźcy starszej daty, tego dnia powinniśmy wypiąć ostrogi, ponieważ jest to także święto konia i ma być podziękowaniem za cały przepracowany sezon.

Życzymy Wszystkim wspaniałych Hubertusów, przede wszystkim bezpiecznych zarówno dla jeźdźców jak i dla koni.

Dobrej zabawy!

 

Autor: Kamila Górecka (Polska Agencja Promocji Jeździectwa)
Zdjęcie (źródło): Wikipedia