SZYBKIE LINKI:

2 lutego 2014 zmarł Marek Gajewski

Użyj klawiszy ← → by przeglądać treści

03.02.2014

2 lutego 2014 zmarł Marek Gajewski. Sędzia z 34 letnim doświadczeniem w dyscyplinach A, B, C, D (ujeżdżenie, skoki, WKKW i powożenie). W swojej karierze doszedł do klasy państwowej, sędziując w Polsce na zawodach wszystkich szczebli, wielokrotnie na zawodach ujeżdżeniowych i WKKW w Czechach, a ostatnio na Mistrzostwach Republiki Czeskiej Amazonek w Damskim Siodle.

Znany komentator jeździeckich pokazów i zawodów sportowych – m.in. wielokrotnie Mistrzostw Polski Środowisk Twórczych w LKJ Lewada, Harcerskich Mistrzostw Polski, czy Mistrzostw Polski Amazonek w Damskim Siodle, których był również współorganizatorem i sędzią. Wykładowca we wrocławskim Policealnym Studium Hodowli Koni „EQUUS”.

Opracował i opatentował (jedyny w Polsce patent na kiełzno) konstrukcję wędzidła SM (stal-mosiądz), a także kopię konstrukcji lancy francuskiej wz. 1913, która według opinii Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, jest najbardziej zgodna z pierwowzorem historycznym. Lance jego produkcji używane są m.in. przez Szwadron Reprezentacyjny WP.

Jako ciekawostkę warto dodać, iż kiełzna historyczne, które wyszły spod ręki Marka Gajewskiego zostały wykorzystane w filmach „Quo Vadis”, „Ogniem i Mieczem”, „Stara Baśń” oraz filmie francuskim „Pułkownik Chabert”.

Wspaniały człowiek o bardzo wrażliwej i artystycznej duszy. Kochał konie, sztukę jeździecką, niezastąpiony propagator i wielbiciel jazdy w damskim siodle.

Olbrzymi autorytet w świecie jeździeckim. Aktywny do końca. Zawsze uśmiechnięty i pełen optymizmu. Człowiek o dobrym sercu i altruistycznym podejściu zarówno do ludzi jak i koni.

W październiku 2013 podczas wykładu dla Studentów Uniwersytetu Pro Hipico Bono, wprowadzał słuchaczy w tajniki jazdy konnej w damskim siodle.

Pożegnamy Go we Wrocławiu na Cmentarzu Osobowickim w poniedziałek, 10 lutego, o godzinie 14.40.

 

 

Wspomnienia

Na wieść o śmierci Marka moja córka zawołała: jak to, przecież On zawsze był! Był przyjacielem, dobrym, życzliwym człowiekiem, o dużym poczuciu humoru, wiernym swojej pasji do koni i wszystkiego co z nimi związane. Wraz z nieodżałowanym Tadeuszem Łanowym, który odszedł chwilę wcześniej, Zbigniewem Dąbrowskim, dyrektorem Książa, Wolfgangiem Muellerem, naszym wieloletnim niemieckim trenerem, współtworzył nową kartę polskiego ujeżdżenia. To dzięki Jego umiejętnościom i wiedzy - w latach powszechnych braków wszystkiego - nasza dolnośląska grupka zapaleńców, a wkrótce cała jeździecka Polska, miała przynajmniej porządne kiełzna, ostrogi, strzemiona, robione na miarę i dla konkretnego celu. Łatwo było Go namówić na coś nietypowego, np. munsztuk z czankami w kształcie litery S, czy ostrogi zwane "łabądkami", które mam do dziś. Niemieccy przyjaciele nadali Markowi tytuł "Kandarenmeister", czyli mistrza munsztuków. O Jego poczuciu humoru dużo mówi prezent, który wręczył mi po moim powrocie z olimpiady moskiewskiej, gdzie musiałam startować na pożyczonym koniu o imieniu „Sum". Otóż na pięknie rzeźbionej dębowej desce Marek umieścił munsztuk i napis „Equito ergo Sum". Marek też pięknie fotografował, satysfakcję sprawiało mu sędziowanie, cieszył się, kiedy mógł wesprzeć rozwój ujeżdżeniowej młodzieży. Wyruszał na różne szlaki, zawsze wiodące do koni i ludzi, którzy je kochają. Jak dobrze, że był!

Elżbieta Morciniec

 

Marka Gajewskiego znałem od tak dawna, że wydawało się jakbyśmy znali się od zawsze. I tak wciąż miało być, aż tu telefon z wiadomością, że już go wśród nas nie ma. A jeszcze mieliśmy coś wspólnie zrobić w ramach Pro Hipico Bono dla sprawy jazdy w damskim siodle.
Nie zrobimy, bo Marka wśród nas już nie będzie. Mieliśmy wydać książkę, którą napisał, trzeba było jeszcze tylko popracować nad ilustracjami, nie zdążyliśmy. Mam w uszach Marka ciepły głos, i słowa powitania, które dzwoniąc przez komórkę zwykle wygłaszał, a jak nie odebrałem, to nagrywał. To niesprawiedliwe, że tacy ludzie jak Marek nagle odchodzą. Odchodzi z nimi pokolenie koniarzy z tamtej epoki , z epoki bez internetu, bez facebooka , z epoki w której konie to była prawdziwa pasja.
"Śpieszmy się kochać ludzi..." Żegnaj Marku, do spotkania po tamtej stronie.

Wojciech Mickunas

Marek Gajewski.
Wielka postać w jeździeckim świecie. Wrocławianin, który mieszkając w gwarze i zgiełku centrum wielkiego miasta realizował swoją życiową pasję, jaką były konie.
Nie pamiętam Go "w siodle" - ale pamiętam, że był zawsze obecny, jako życzliwy przyjaciel, doradca i znawca koni, producent sprzętu jeździeckiego i sędzia jeździecki - we wszystkich końskich miejscach i na wszystkich końskich imprezach: od wyścigowych Partynic, przez studencki AKJ, hipodrom wojskowy na Czajkowskiego, wszystkie podwrocławskie stajnie, aż po Książ, Strzegom, Lewadę w Zakrzowie, Szarżę w Bolęcinie czy Bór Toporzysko. On (chyba?-to trzeba sprawdzić!) jako pierwszy nawiązał kontakt i współpracę z koniarzami w Czechosłowacji i to przez Niego byliśmy, jako polscy sędziowie, zapraszani do sędziowania konkursów ujeżdżenia w Czechach. Potem oddał się całkowicie swojej nowej pasji - organizowaniu zawodów, tworzeniu przepisów i sędziowaniu konkursów ujeżdżenia w damskim siodle, gdzie był autorytetem i niekwestionowanym znawcą przedmiotu. Równocześnie bardzo mocno zaangażował się w odradzający się ruch kawaleryjski w Polsce. Zawsze uśmiechnięty, zdystansowany i lekko ironiczny, nie narzucający się - ale zawsze obecny i gotowy do pomocy. Dziękujemy Ci za to Marku! Już odczuwam boleśnie brak Ciebie w końskim świecie.

Marek Ruda

 

Zmarł nasz Przyjaciel Marek Gajewski
Sędzia, szkoleniowiec, większości kawalerzystom znany jako producent kawaleryjskich phelamów i lanc, ale co najważniejsze wspaniały Przyjaciel - sercem i ciałem oddany tradycji kawaleryjskiej. Prawie od ...samego początku organizacji Harcerskich Mistrzostw Polski Militari, silnie zaangażował się w tworzenie regulaminów tych zawodów i wprowadził je do kalendarza Polskiego Związku Jeździeckiego. Dzięki Markowi zawody Militari wpisały się na stałe do kalendarza imprez jeździeckich w całej Polsce, a zwycięskie pary dekorowane były floots ze świętym Jerzym, takim samym jakie otrzymywali Mistrzowie Polski w ujeżdżeniu, skokach ……
Był przyjacielem na dobre i na złe, do bitki i do wypitki. Pozostaną o nim już tylko wspomnienia snute przy lampce wina, o wspólnych terenach na górskich szlakach Toporzyska, o ciętych ripostach na spikerowanych przez Niego zawodach, o „nawróconych” na właściwą wiarę sędziach i sędzinach, o zawodach, koniach, Wrocławiu i psie Morusie. Ciężko będzie zapełnić puste miejsce, które po sobie zostawiłeś Przyjacielu.

Darek Waligórski - Toporzysko

Marek Gajewski był wielkim pasjonatem jeździectwa. Zarówno w życiu zawodowym jak i osobistym.
Poznałem go w AKJ Wrocław czasie moich studiów. Do dziś używam ostróg które wtedy mi zrobił.
W tych czasach o porządne ostrogi czy wędzidła było naprawdę trudno . Akcesoria jeździeckie które produkował zawsze były wysoko oceniane w świecie jeździeckim.
Kiedy zaczynałem uprawiać ujeżdżenie Marek mnie sędziował. Potem kiedy ja zostałem sędzią sędziowaliśmy razem . Spotykaliśmy się na zawodach w Polsce ale także w Czechach, do których był zapraszany często i chętnie . Przez wiele lat był Przewodniczącym Dolnośląskiego Kolegium Sędziów . Lubiliśmy i szanowaliśmy go.. Marek był człowiekiem bardzo pogodnym i zawsze lubił żartować. Trudno było się nudzić w jego towarzystwie.
Był też wielkim propagatorem konkursów jazdy w damskim siodle. To w dużej mierze dzięki niemu dyscyplina to w Polsce doczekała się usankcjonowania w przepisach PZJ.
Potrafił o tym zagadnieniu mówić długo i niezwykle interesująco.

Marek Pawłowicz
Kolegium Sędziów DZJ

Marku , bardzo żałujemy że od nas odszedłeś, ale będziemy Cię wspominać bardzo ciepło i serdecznie. Na zawsze zostaniesz w naszych sercach.
Marek Gajewski - miłośnik koni, piękna, elegancji i jazdy w damskim siodle. Wielki propagator i pasjonat tego stylu jazdy. Przeprowadził wiele kursów i szkoleń w tym zakresie, chętnie dzieląc się swoją wiedzą z uśmiechem odpowiadając na pytania. Interesował się renowacją siodeł i to właśnie dzięki niemu wiele starych, zabytkowych damskich siodeł zostało odrestaurowanych i mogą nam dziś służyć do jazdy. Od lat angażował się w organizację i sędziowanie Mistrzostw Polski i Mistrzostw Czech w damskim siodle. Znany, pozostanie w pamięci Amazonkom w Polsce i poza jej granicami.

Virginia Buława - Zakrzów

Fot. Małgorzata Mąkosa